STRASZNY SEN
W
gęstym lesie,
w ciemnym lasku
słychać pełno krzyków, wrzasków.
Coś
piszczało, coś się darło,
aż
strach złapał mnie za gardło!
Pod
kamieniem coś się skryło,
coś,
co bardzo głośno
wyło.
Już,
już miałem dać drapaka,
Aż
tu nagle – draka
taka!
Spadłem z łóżka, ale huk!
Uff.
Nie połamałem
nóg.
PRANIE
O rany, o rany,
Rwetes niesłychany!
W domu zamieszanie –
Mama robi pranie!
Wyciągnęła gatki, szmatki,
I ręczniki, i makatki,
Pięć obrusów, bluzek
siedem,
o, ręczniczek jeszcze
jeden!
Kilkanaście par
skarpetek
(córki, synka i cioteczki),
Sterta portek, trzy
sukienki,
Poszwy, ścierki i
ściereczki.
Pralka dwoi się i
troi,
By nadążyć z wirowaniem.
Grzecznie łyka wodę z proszkiem
I zaczyna dziki taniec.
Głośno huczy, podskakuje,
Coś w niej stuka, trzeszczy,
dzwoni.
Pianę toczy wkoło drzwiczek…
Nagle cisza – prania koniec.
ULICA
Biegnie ulica między domami,
Spieszy się, pędzi
razem z drzewami.
Za nią samochód woła zdyszany:
- Ulico, czekaj! Ja
jadę z wami!
A ona na to: pospiesz
się, proszę,
bo ja spóźnialskich bardzo
nie znoszę.
Włącz szybsze biegi
i dodaj gazu,
to nas dogonisz
bez drogowskazu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz